Nie ukrywam, że artykuł red. Elżbiety Kubowskiej, zamieszczony w „Kurierze Szczecińskim” w lutym br., obudził moje wspomnienia. I takim osobistym akapitem zacznę…

Druga połowa lat sześćdziesiątych. Dyrektor Morskiej Agencji Władysław Czaja wizytuje statki w szczecińskim porcie. Zabiera nas ze sobą, syna Marka i mnie, bo to dla takich nastolatków niebywała atrakcja. Najwięcej czasu spędzamy oczywiście na mostku kapitańskim, zaglądamy do ładowni (wówczas zobaczyłem, że kubański cukier jest żółty), z górnych pokładów podziwiamy portowe nabrzeża pełne statków.

Efekt tych wycieczek na statki był taki, że Marek poszedł do Państwowej Szkoły Morskiej, a ja… zostałem dziennikarzem i marynistą. I nadal żywię nadzieję, że znów będą prawdziwe Dni Morza, że zachowamy i pokażemy światu pływające zabytki, że reprezentacyjny Bulwar Chrobrego będzie codziennie tętnił życiem i przyciągał atrakcjami, że wskrzesimy tradycje Klubu Marynistów, a nawet odbudujemy Dworzec Morski.

I nie chcę wierzyć, że to se ne vrati, choć tekst red. Kubowskiej ma pesymistyczną wymowę. „Szczecin nie lubi morskich zabytków techniki? – pyta Autorka. Cytowane poniżej fragmenty przynoszą odpowiedź.

Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku pochwaliło się, że w ubiegłym roku wszystkie oddziały tej placówki odwiedziło ponad 385 tysięcy gości. To o 130 tys. osób więcej niż w 2021 roku. Najchętniej odwiedzanym oddziałem muzeum był „Dar Pomorza”. Na drugim miejscu uplasował się statek-muzeum „Sołdek”. Tylko pozazdrościć! Niestety, w Szczecinie nie ma możliwości zwiedzania zabytkowych statków. Jednostki, które mogłyby się stać atrakcją turystyczną, albo opuszczają miasto i są eksponowane gdzie indziej, albo czekają na lepszy czas. Niektóre przepadły bezpowrotnie, pocięte na złom.

Przez jakiś czas była nadzieja, że wycofana z eksploatacji przez Urząd Morski w Szczecinie „Planeta” pozostanie w mieście jako zabytek techniki morskiej. Był pomysł postawienia jej przy nabrzeżu obok Morskiego Centrum Nauki. Jak się jednak okazało, stawiacz pław również opuści nasz region.

Ostatecznie, we wrześniu ub. roku stawiacz pław „Planeta” został formalnie przekazany gminie Sadki w województwie kujawsko-pomorskim.

Po co gminie Sadki, położonej 150 km od morza, pełnomorski statek? Jak się okazuje, „Planeta” ma trafić do Jednostki Ratownictwa Specjalnego Ochotniczej Straży Pożarnej w Kowalewku, która od początku była zainteresowana pozyskaniem jednostki. Gmina Sadki w tym pomogła. JRS chce utworzyć na tym statku Morskie Centrum Szkoleń Ratowniczych, gdzie byłyby przeprowadzane szkolenia sterników, nawigatorów, płetwonurków na Bałtyku, ćwiczenia służb mundurowych takich jak OSP czy WOPR. Bliźniaczą jednostką „Zodiak”, przekazaną przez Urząd Morski w Gdyni, dysponuje GROM, z którym JRS w Kowalewku współpracuje. W planie jest także przygotowanie oferty dla dzieci i młodzieży: darmowe zwiedzanie statku oraz zajęcia dla uczniów. „Planeta” ma odpłynąć ze Szczecina do Gdańska.

Wciąż ważą się losy zabytkowego promu „Gryfia”, o którym pisaliśmy wiele razy. W tym przypadku jest szansa, że pozostanie w Szczecinie.

Prom został zbudowany przez Stettiner Maschinenbau AG „Vulcan” (Szczecińskie Towarzystwo Budowy Maszyn „Vulcan”) w 1887 roku.

Morska Stocznia Remontowa „Gryfia”, po bezskutecznych próbach sprzedaży w trybie przetargu zabytkowej jednostki, we wrześniu ub. roku postanowiła oddać ją w depozyt na 30 lat Muzeum Narodowemu w Szczecinie. Prom jest bowiem nieużyteczny dla przedsiębiorstwa. Zbudowana w 1887 roku jednostka została wpisana do rejestru zabytków ruchomych techniki województwa zachodniopomorskiego.

– Proponujemy na 30 lat depozyt tego obiektu dla Muzeum Narodowego, które potem może w ramach struktur organizacyjnych tworzącego się Morskiego Centrum Nauki przekazać prom do zwiedzania dla zainteresowanych.

Projekt umowy został wysłany zarówno do marszałka województwa, jak i do Urzędu Miasta w Szczecinie.

Komentując propozycję spółki, marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz zapowiedział „zielone światło” dla dyrektora muzeum do podjęcia negocjacji w tej sprawie.

Niestety, późniejsza odpowiedź dyrektora muzeum Lecha Karwowskiego była odmowna.

Stocznia pozostaje w kontakcie z osobą prawną ze Szczecina zainteresowaną propozycją, jaką wcześniej otrzymał samorząd. Istnieje więc szansa, że ten zabytek nie opuści miasta.

Na pewno nie trafi na złom, jak to było w przypadku zbudowanej w 1914 roku pogłębiarki parowej „Mamut”. Po bezskutecznej walce miłośników historii i Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Szczecinie została w 2006 roku pocięta na złom, chociaż należała do nielicznych na świecie zachowanych tego typu jednostek. Również na tzw. żyletki trafił dawny s/s „Kapitan K. Maciejewicz” (wcześniej „Fryderyk Chopin” i „Kaszuby”). Zbudowany w 1929 r. statek od 1973 r. był siedzibą Liceum Morskiego w Szczecinie. W ostatni rejs do szwedzkiej stoczni w celu złomowania wypłynął 40 lat temu. Był co prawda pomysł przekształcenia go w muzeum, ale został utrącony.